Moje intencje, które towarzyszyły powstawaniu tego obrazu były bardzo przyziemne i oszczędnościowe - wykorzystać resztki farb na palecie, które zostają na koniec malowania. Kiedy kończyłam malować obraz właściwy, tym co zostało ciapałam sobie radośnie po brystolu: na kolorowe tło dodawałam kolorowe łatki. Raz, drugi, trzeci, aż w końcu łatki zaczęły żyć swoim własnym życiem i domagać różnych rzeczy: a to innego koloru, a to innego rozmiaru, a to podkreślenia obwódką lub odwrotnie rozmycia... Myślę, że mogłabym je tak przemalowywać, dopieszczać i zmieniać do końca życia, więc w końcu powiedziałam: "Dość!"
Zdradziłam sekret jak powstawała forma, chodzi o złapanie rytmu, który w pewnym momencie przejmuje prowadzenie, oto co mi wyszło:
O treść, w przypadku abstrakcji, zawsze pytam moją rodzinę i znajomych, bo ich skojarzenia są bezcenne. Jedna mała
granatowa plamka (ta z pierwszego zdjęcia) zainspirowała mojego 10-letniego syna Benia do stworzenia historii. I to z jego opowieści wyniknął tytuł obrazu: ŚCIEŻKI
MYŚLI
Oto historia, którą opowiedział mi Benio:
To są ścieżki.
Niektóre to zwykłe chodniczki, a te ze światłem to są ścieżki
myśli.
Jedna mała komórka
chodniczkowa zbuntowała się i stała się wolna. Może teraz
poruszać się pomiędzy innymi. Bunt komórki spowodował, że
zaczęła pochłaniać inne komórki chodniczkowe mniejsze od
siebie. Z każdą pochłoniętą komórką zrobi się troszkę
większa. Kiedy urośnie na tyle duża, żeby pochłonąć komórkę
myślową, nic jej już nie zatrzyma. Wcześniej tylko
szukała pożywienia. Zjadała komórki, ale była bezmyślna.
Dopiero zjedzenie komórki myślowej da jej wiedzę i umiejętność
wymijania niebezpieczeństw. Jak urośnie większa niż największa
komórka, będzie mogła zniszczyć całą krainę myśli. Będzie
miała wtedy największą wiedzę myślową.
Zapytałam Benia:
- A co będzie gdy
zostanie tylko sama jedna?
Benio odpowiedział:
- Komórki będą
się odnawiać, ale będą za małe dla zbuntowanej komórki. Będzie
musiała się przenieść do innej krainy myślowej.